Okres przedświąteczny jest bardzo gorącym okresem - oczywiście w sensie metafizycznym, bo za oknem śnieg i mróz w tym roku. Nie mam czasu na bloga, dużo pracy. Powstają wciąż nowe stroiczki lecz zanim zdążę je sfotografować już się sprzedadzą i nie mam zdjęcia żeby się pochwalić.
Pośród tych kilku, które sfotografowałam są dwa z przebiśniegami. Ja robiłam do tej pory takie trochę oszukane przebisniegi. Z pomarańczowym środkiem lub w ogóle bez, i z czterema płatkami. O takie:
Ale mój mąż, ogrodnik z wykształcenia i wielki miłośnik roślin, a na dokładkę człowiek niezwykle dokładny stwierdził, że to nie są przebiśniegi (prawdę mówiąc ma rację, tylko że ja lubię moje "przebiśniegi") i wyjął kilka mądrych książek o kwiatach. Poczytał, poczytał, usiadł i zrobił swoje przebiśniegi. Wyglądają tak:
No cóż są piękne a na dokładkę jakie pracochłonne :)